Jak to jest? Z jednej strony słyszymy, że ktoś marny sklep otwiera i sprzedawać chce mleko i bułki - i od sanepidu opędzić sie nie może. Tu kurz, tam pyłek, tam okruszek. A z drugiej strony kwitnie i rozwija się wielki rynek obcej gastronomii poza wszelką kontrolą?